25 czerwca 2025

Mężczyzno – nikt nie mówi, że będzie łatwo! Na kanwie tekstu red. Pawła Chmielewskiego

(pixabay.com)

24 czerwca red. Paweł Chmielewski opublikował na portalu PCh24.pl artykuł pod tytułem: „Obowiązki mężczyzn. Nie krytykuj kobiet – tylko rób to, co do ciebie należy”, który stał się przedmiotem potężnej dyskusji, a głównie krytyki w mediach społecznościowych, przede wszystkim wśród młodych mężczyzn. Tekst oczywiście został przez wielu potraktowany przez pryzmat współczesnej kultury, zinterpretowany „ze złą wolą”. Dość często czytałem takie stwierdzenia jak: słowa o tym, że „ojciec musi się troszczyć o zbawienie żony i dzieci” zwalnia żonę z odpowiedzialności za swoje zbawienie (jak?, gdzie?). Słowa zaś o tym, że „ojciec nie powinien pozostawiać nadmiernej swobody”, zostały oczywiście uznane za pochwałę apodyktycznego purytańskiego pastora rodem z dziewiętnastego wieku…

Niestety dwa pierwsze akapity o obowiązkach względem Boga i względem Ojczyzny zostały prawie w większości niezauważone. Uwagę czytelników przykuł akapit poświęcony obowiązkowi (względem Kościoła i Ojczyzny) założenia rodziny, jaki spoczywa na barkach każdego mężczyzny. Niezrozumienie tych kwestii z punktu widzenia nauczania Kościoła jest niestety powszechna wśród młodych mężczyzn, jednak nie należy ich za to potępiać, lecz raczej potrzeba rzetelnej troski duszpasterskiej. Jest to wynik wszech panującej popkultury, która „niszczy młode umysły” obu płci, a w przypadku mężczyzn – także wielu niepowodzeń. I chociaż red. Chmielewski napisał o „zobowiązaniu podjęcia wszelkich możliwych starań, by zawrzeć związek małżeński i spłodzić dzieci”, to i tak większość nie zauważyła słowa: „starania”. Współczesna sytuacja jest złożona. Relacje damsko-męskie odbijają się między różnymi nieewangelicznymi teoriami, od feminizmu po red pill kończąc. Na kanwie tego tekstu, chciałbym podzielić się garścią refleksji.

Chrystus po swoim zmartwychwstaniu objawił się swoim uczniom nad Jeziorem Tyberiadzkim (J 21, 20-23). Piotr, ujrzawszy Jana, zapytał Zbawiciela: „Panie, a co z tym będzie?”. Chrystus udziela wyzwalającej odpowiedzi: „Jeżeli chcę, aby pozostał, aż przyjdę, co tobie do tego? Ty pójdź za mną!”. Duchowość katolicka zawsze przestrzega przed porównywaniem siebie wobec innych, także wobec drugiej płci. Każdy z nas otrzymał od Boga takie, a nie inne talenty. Każdy z nas został powołany do pełnienia Bożej Woli, zgodnie z Jego zamysłem. Realizacja tego wiąże się także z płcią, ponieważ zadania i obowiązki mężczyzn a kobiet są inne. Prawdą jest, że kryzys męskości zetknął się dziś z kryzysem kobiecości. Apel: „Nie krytykuj kobiet!” nie zachęca przecież do lukrowania rzeczywistości, do omijania prawdy, a raczej do nieskupiania się na grzechach innych, niż własne. Kobiety nie są aniołami. Są ludźmi. Mają swoje słabości, swoje własne zmagania. Zmagania osobiste i te, które wynikają z kulturowych uwarunkowań płciowych. Wzywając mężczyzn do wypełniania obowiązków (a tym samym dokonując ich krytyki), autor nie jest zobowiązany do symetrycznej krytyki kobiet. Jest chyba oznaką jakiegoś małego poczucia wartości, by każde krytyczne słowo wobec własnej płci, odbierać z pewną otwartością wyłącznie przy obecności krytyki płci drugiej. Tekst jest skierowany do mężczyzn i mężczyzn dotyczy. Nie oznacza to, że beatyfikuje wszystkie kobiety. Warto się nad tym zastanowić. Jednocześnie, wszelkie wady czy słabości kobiet bynajmniej nie obniżają ewangelicznych wymagań wobec płci męskiej. Czasy są różne. W niektórych epokach ludzie żyli w kulturze bardziej chrześcijańskiej, w innej mniej. A jednak teologia moralna w swych podstawach jest stała. Nikt nie mówi, że będzie łatwo! Jakiekolwiek słabości płci pięknej nie są usprawiedliwieniem zejścia z Bożych Dróg dla nas, mężczyzn.

Wesprzyj nas już teraz!

W ostatnim akapicie red. Chmielewski nawołuje, by mężczyźni podjęli ciężką pracę, pracę przede wszystkim nad sobą. Abstrahując od relacji: mężczyzna-kobieta… przecież jest to absolutny elementarz etyczny katolika! „Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata!” (Mt 7, 5). Skupianie się na czyichś grzechach, nawet prawdziwych, nie jest drogą wyjścia z kryzysu cywilizacyjnego. Oczywiście, diagnozowanie współczesnej sytuacji młodych kobiet jest potrzebne. Jak zawsze w chrześcijaństwie chodzi o nasze sumienie, o postawę naszego serca. Znam mężczyzn, którzy wobec kobiet są bardzo szarmanccy, ale w sercu nimi gardzą, a w prywatnych rozmowach potępiają za samo bycie kobietą. Znam też takich, którzy potrafią ze szczerością powiedzieć słowa surowego otrzeźwienia wobec płci pięknej, ale robią to z realnej troski. Sprawa jest jednak głębsza, a najłatwiej wyjaśnić to na przykładzie cnoty czystości. Chrystusowe wezwanie do czystości serca nie dotyczy przecież wyłącznie sfery seksualności, lecz kształtuje nasz wzrok na obraz Bożego widzenia, tak by każdego spotkanego człowieka nie traktować, jak martwy przedmiot, którym można się posłużyć do swoich celów. Każdy mężczyzna, także z punktu widzenia bycia mężczyzną, jest powołany do „szukania najpierw Królestwa Bożego” (por. Mt 6, 33), do pełnienia Bożej Woli. Niektórzy błędnie identyfikują owo wezwanie ze spodziewanym powodzeniem u kobiet. Mężczyźni czystego serca bynajmniej nie żyją tą cnotą, po to, by „przyciągać kobiety, które z natury powinny do niego lgnąć”. Przeciwnie, w pewnych okolicznościach historycznych, takim mężczyznom może być nawet trudniej nawiązać relację małżeńską. Mimo to Kościół przez wszystkie wieki wzywa nas wszystkich, mężczyzn i kobiety, do czystości. Ten mechanizm jest dobrze pojmowany w innych dziedzinach życia, na przykład w wezwaniu do jasnego mówienia prawdy w życiu publicznym. Dziwnym trafem, wielu młodych mężczyzn podaje w wątpliwość ewangeliczne drogi, ze względu na niepowodzenia. Ba, znam nawet takich, którzy w pełni zgadzają się z katolicką wizją relacji damsko-męskich, uznając ją za drogę małżeńską. Za to w sprawach przedmałżeńskich szybciej zaufają psychologii uwodzenia. Jest to związane z brakiem odpowiedzi na współczesne problemy w duszpasterstwie. Ten opór wobec „homilii do mężczyzn” bierze się także z braku adekwatnej formacji młodych kobiet w Kościele. Te (choć powoli się to zmienia) otrzymują na rekolekcjach najczęściej tkliwy coaching o asertywności i spełnianiu pragnień własnego serca… Tu akurat red. Chmielewski ma rację, gdy wskazuje na przyczynę wśród mężczyzn. Wielu duchownych tchórzy przed rzetelną formacją płci pięknej.

I jeszcze jedna uwaga. Mężczyzna jest zobowiązany do obrony słabszych, do opieki nad chorymi, ubogimi, niewykształconymi. Do troski nad kobietami i dziećmi. Wielu chłopców nie pojmuje, że można zatroszczyć się, czyli wziąć odpowiedzialność za kogoś, kto nas nie chce, nas nie szanuje, z nami się nie zgadza. W świecie mężczyzn wydaje się to jednak tak oczywistą prawdą, że aż dziw, iż trzeba ją uzasadniać. Słusznie przypomina się o tym, że kobieta jest wolna, podejmuje decyzje i bierze za nią odpowiedzialność. Kobiety również mają swoją misję, swoje zadania i obowiązki (społeczne obowiązki kobiet to dziś temat tabu). A mężczyźni swoje. Może jest to trudno rozróżnić, ale ona ma swoją odpowiedzialność za decyzje, a mężczyźni mają swoją. To są dwie inne odpowiedzialności, z których zdamy sprawę na Sądzie.

Siła męskości bierze się z pełnienia Bożej Woli, a nie szukania aprobaty u kobiet czy innej grupy społecznej. Siła ta owocuje pewnym dystansem wobec kulturowych uwarunkowań. Mężczyzna potrafi „wziąć na klatę” pogardę dla swoich zasad, potrafi okazać miłosierdzie także tym, którzy go ranią. Źródłem męskiej siły jest Bóg, a nie świat. Mężczyzno – poznaj swoją godność! Nikt nie mówi, że będzie łatwo, ale warto. „Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6, 4).

Michał Kmieć

Paweł Chmielewski: Obowiązki mężczyzn. Nie krytykuj kobiet – tylko rób to, co do ciebie należy

OSZAR »

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(108)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie