Klaus Schwab, twórca i wieloletni menadżer Światowego Forum Ekonomicznego zrezygnował z kierowania globalistyczną organizacją w wieku 88 lat. Czy abdykacja „papieża globalizmu” stanowi dowód na porażkę bezbożnej i totalistycznej ideologii zrównoważonego rozwoju, czy może chodzi o nadanie globalnym projektom nowej, bardziej przyjaznej twarzy? A może, po szumnym ogłoszeniu projektu „Wielki Reset”, nadszedł czas na jego implementację, ale już poza światłem kamer i radarem opinii publicznej?
„Po moim niedawnym ogłoszeniu i wchodząc w 88. rok życia, zdecydowałem się ustąpić ze stanowiska przewodniczącego i członka Rady Powierniczej ze skutkiem natychmiastowym” – oświadczył Schwab w tekście dostępnym na stronie WEF. Już od dwóch lat Schwab pełnił w Forum bardziej rolę reprezentacyjną, podczas gdy prezesem organizacji pozostaje Børge Brende. Rezygnacja Schwaba ma związek z doniesieniami o rzekomych nieprawidłowościach w zarządzaniu funduszami WEF.
Według informacji Wall Street Journal, Schwab wraz z małżonką mieli wykorzystywać pieniądze organizacji na cele prywatne, oraz w podobnie niewłaściwy sposób korzystać z nieruchomości Forum. Dwa lata temu pojawiły się zarzuty dotyczące mobbingu i dyskryminacji pracowników.
Wesprzyj nas już teraz!
Nieformalny papież globalizmu
Klaus Schwab jest Niemcem i profesorem ekonomii. Jego ojciec był prezesem szwajcarskiego przedsiębiorstwa Esher Vyss, które dostarczało usług przemysłowi wojennemu III Rzeszy. Po ukończeniu szkoły średniej studiował na Harvardzie, gdzie został dostrzeżony przez ludzi związanych z wpływową Radą ds. Stosunków Międzynarodowych. Tam dojrzewał pod skrzydłami m.in. doradcy prezydenckiego Henry’ego Kissingera.
W 1971 r. założył Światowe Forum Ekonomiczne, mające stanowić platformę porozumienia pomiędzy wielkimi korporacjami, a politykami rodzącej się wówczas Unii Europejskiej. Bardzo szybko Forum przekształciło się w organizację o charakterze globalnym, gdzie poza radarem opinii publicznej, w niewielkim szwajcarskim kurorcie Davos, debatowano nad modelami rozwoju ekonomiczno-politycznego dla całego świata.
Forum towarzyszło wielkim przemianom politycznym XX w. W latach 70′ miało swój udział w kreacji tworzącego się petrodolara. W Davos dyskutowano m.in. o konsekwencjach upadku ZSRR i zniesieniu apartheidu. Już w 1979 r. do Szwajcarii zawitała reprezentacja Chińskiej Republiki Ludowej, kiedy jednocześnie w kraju następowała „odwilż” Denga Xiaopinga. Dzisiaj do Davos przyjeżdżają prezesi największych międzynarodowych korporacji, politycy z kilkudziesięciu państw świata, przedstawiciele organizacji międzynarodowych jak ONZ, Bank Światowy czy MFW, intelektualiści, artyści, a nawet przywódcy religijni i duchowni.
Sam Schwab wydał kilka książek, w których przedstawiał własną wizję rozwoju społeczeństw i gospodarki. Do jego czołowych dzieł należą Kapitalizm Interesariuszy, Czwarta Rewolucja Przemysłowa, Wielka Narracja czy COVID-19. Wielki Reset.
Ale Forum z Davos to nie tylko coroczne zjazdy w Alpach, ale szereg instytucji i inicjatyw w wielu krajach świata. Do najważniejszej z nich należy Program Młodych Globalnych Liderów (Young Global Leaders – YGL), czyli kuźnia młodych talentów, realizujących lewicowo-technokratyczną agendę Davos. Do najpopularniejszych absolwentów YGL należą: były premier Kanady Justin Trudeau, była premier Nowej Zelandii Jacinda Ardern, Emmanuel Macron, była premier Finlandii Sanna Marin, obecny premier tego kraju Alexander Strubb, czy szef NATO, Mark Rutte. Schwab zapewniał w jednym z wywiadów, że do absolwentów jego „szkółki” należą również Władimir Putin i Angela Merkel. Sam kilkukrotnie przechwalał się, że WEF posiada wpływy w większości krajów świata.
Konsekwencje „abdykacji” Klausa Schwaba skomentowali na antenie PCh24TV Łukasz Warzecha i Jan Pospieszalski.
– Chyba nie będzie jakimś dużym nadużyciem, że mówiąc o Klausie Schwabie mówimy o w cudzysłowie papieżu globalizmu. Oczywiście nie łódźmy się, że Światowe Forum Ekonomiczne straci swoją rolę. Klaus Schwab nadal będzie moim zdaniem tam gdzieś z tylnego siedzenia kierował, chociaż to jest już pan mocno wiekiem zaawansowany – ocenił gość Łukasza Karpiela w programie „Prawy prosty PLUS”.
Publicysta „DoRzeczy” uważa, że organizacja zachowa swój globalistyczny charakter. Z niecierpliwością czeka na solidne raporty podsumowujące dotychczasowy fenomen działalności WEF. Wpływ Forum uwidocznił się szczególnie wyraźnie w okresie pandemii COVID-19, kiedy największe ograniczenia praw i wolności obywatelskich wprowadzali politycy związani bezpośrednio z agendą Davos.
W tym kontekście wymienił politykę premiera Kanady Justina Trudeau, który brutalnie rozprawił się z „buntem truckerów”, bezprawnie blokując konta bankowe oraz unieważniając przepływy finansowe, a co za tym idzie, paraliżując oddolną inicjatywę społeczną. Do podobnej sytuacji doszło w Nowej Zelandii, rządzonej przez wymienioną już absolwentkę YGL Jacindę Ardern. Do tego trzeba dodać cały sztafarz ideologiczny w postaci gorliwej wierności dogmatom klimatycznym, promocję wokeizmu i agendy LGBT+ oraz zwiększanie dostępu do aborcji i eutanazji.
Zrównoważony niedorozwój
Wpływ Davos przez lata uwidaczniał się w zaangażowaniu ideologicznym wielkich korporacji, które manifestacyjnie realizowały założenia tzw. społecznej odpowiedzialności biznesu. Owo zaangażowanie przejawiało się w narzucaniu społeczeństwu standardów inkluzywności i tolerancjonizmu (DEI – diversity, equity, inclusion), wykorzystując do tego konsumpcyjny styl życia. Wierności politykom klimatycznym dochowywano zaś spełniając cele ratingów ESG, uzależniających wycenę giełdową od zaangażowania środowiskowego. Powyższe działania wynikały z realizacji założeń oenzetowskiej Agendy 2030 na rzecz Zrównoważonego Rozwoju.
Na łamach PCh24TV, Jan Pospieszalski zauważył, że globalistyczna agenda, ogłoszona przez ONZ w 2015 r. łączy zarówno postać Klausa Schwaba jak i papieża Franciszka. Obaj przywódcy wielokrotnie wypowiadali się z uznaniem wobec programów ONZ, a Franciszek przemawiał w siedzibie organizacji w Nowym Jorku podczas prezentacji Agendy. Jego encyklika Laudato Si z 2015 r. podkreśla znaczenie międzynarodowego zaangażowania na rzecz sprawiedliwości społecznej i ekologii.
W ocenie publicysty, sam termin zrównoważony rozwój posiada bardzo elastyczne znaczenie, które na każdym etapie postępu globalistycznej agendy oznacza coś innego.
– To jest ten taki wytrych, ten taki specyficzny termin, który ewoluuje wraz z mądrością etapu. W polskiej konstytucji jeszcze mamy go wpisanego w punkcie piątym, w 97′ roku, czyli to było niespełna 30 lat temu. Zostało to umieszczone jako rodzaj ochrony środowiska, pewien sposób postępowania z przyrodą, z naturą, ak abyśmy zostawili tę naturę w stanie takim samym lub lepszym, niż myśmy zostali, przekazały nam poprzednie pokolenia – przypomniał.
Jak zauważył, agenda zrównoważonego rozwoju ewoluuje wraz z celami, które co 10-15 lat są określane przez Organizację Narodów Zjednoczonych. – Nagle się okazuje, że agenda, która miała chronić tylko przyrodę, ma już swój komponent kulturowy, społeczny, medyczny itd., itd., będąc takim pojemnym terminem, w którym można włożyć wszystko, łącznie z prawami reprodukcyjnymi i płcią kulturową. To jest okropny fortel, absolutnie dewastująca dla dorobku cywilizacyjnego idea – wyjaśnił.
Trzeba jednocześnie podkreślić, że niezmienną istotę programów Zrównoważonego Rozwoju stanowi kontrola populacji. Nie bez przyczyny do najważniejszych celów agendy należy zapewnienie przez poszczególne państwa dostępu do „praw i usług z zakresu zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego”. Kontrola populacji w oczach globalistów stanowi główne narzędzie budowy rzekomo stabilnego, harmonijnego społeczeństwa, które poprzez ograniczony przyrost naturalny wywiera mniejszy wpływ na światowe ekosystemy.
Już w 1973 r. na łamach Forum z Davos przemawiał Andrea Peccei, włoski socjalista, autor głośnego raportu Klubu Rzymskiego „Granice wzrostu”, przepowiadającego rychłą zapaść cywilizacyjną na skutek rozwoju populacji świata. Drugi raport klubu „Ludzkość w punkcie zwrotnym” zawierał z kolei przerażająco brzmiące hasło: ludzkość ma raka, a tym rakiem jest człowiek.
Choć od prezentacji raportów minęło już wiele lat, w międzyczasie pojawiły się nowe technologie i obiektywne sytuacje weryfikujące błędne założenia alarmistów, polityka demograficzna wciąż stanowi oś i jądro wysiłków środowisk globalistycznych.
O ich sukciesie niech świadczy fakt, że wzrost populacji świata hamuje znacznie szybciej niż zakładano. Wskutek upowszechnienia dostępu do aborcji i antykoncepcji, między rokiem 1990 a 2024 światowy współczynnik dzietności spadł z 3,31 dziecka na kobietę do 2,25. Oczekuje się, że między bieżącym rokiem a 2050 spadnie on do 2,07. Według najnowszych prognoz ONZ, szczyt demografii ludzkość osiągnie w latach 80. XXI wieku.
Jako, że konsekwencje kryzysu demograficznego dotykają już kolejnych krajów rozwiniętych, podczas tegorocznego Światowego Forum Ekonomicznego w Davos wiele miejsca poświęcono dyskusji na temat starzejących się społeczeństw. Globaliści po raz kolejny bohatersko walczą z problemem, który sami wywołali. Pytanie, czy jest to skutek utopijnego idealizmu, czy może rezultat szczegółowo zaplanowanego programu?
Wielki Reset dopiero się zaczyna!
Depopulacja, multikulturalizm, dewzrostowe polityki klimatyczne, promocja mniejszości seksualnych czy postępująca cyfryzacja usług – wymienione zjawiska prowadzą do konsekwentnego zwiększania zakresu kontroli już nie tylko w obrębie wyborów konsumenckich, ale w odniesieniu do całej struktury społecznej i demograficznej. To właśnie pragnienie kontroli, koncentracji władzy i optymalizacji systemu przyświeca globalnemu zarządzaniu, czołowej idei Światowego Forum Ekonomicznego. Nadzieję na jeszcze szczelniejsze domknięcie systemu, ideolodzy WEF widzieli w kryzysie covidowym.
Jak przekonują eksperci filmu dokumentalnego PCh24TV „Klaus Schwab. Czarodziej z Davos”, ogłoszony w 2020 r. Wielki Reset zakładał przyspieszenie procesów (pod pretekstem walki z globalnym kryzysem), które już wcześniej toczyły się równolegle do obserwowanych przemian społecznych. Ich zdaniem, mimo pozornej klęski globalizmu (wybór Donalda Trumpa, koniec pandemii COVID-19), agenda Wielkiego Resetu zaczyna działać dopiero teraz.
– Dziś wydaje się że agenda Wielkiego Resetu się wypaliła. Nieprawda. Ona teraz dopiero działa. Po co eksponować coś co zaczyna działać? Po co używać w dyskursie publicznym, formuły Wielki Reset? – pyta w filmie prof. Jacek Janowski, wykładowca Politechniki Warszawskiej, autor książek dotyczących cywilizacji informacyjnej oraz kierownik projektu badawczego „Architektura i infrastruktura Wielkiego Resetu”.
– Klaus Schwab, który zaproponował cały temat może nawet zostać wyciszony, może nawet zrezygnować, a nawet wszystkiemu zaprzeczyć. Ale tak to nie działa. Pewne rzeczy zafunkcjonowały, pewne mechanizmy zostały upowszechnione, a więc można od tego oficjalnie nawet się odżegnać (…) aby tym skuteczniej to funkcjonowało – przekonywał ekspert.
Piotr Relich