Dzisiaj problem mamy z działalnością legalnych firm, które do Europy sprowadzają w sposób legalny setki tysięcy imigrantów – powiedział dr Krzysztof Rak, główny analityk Instytutu Zachodniego.
– Moim zdaniem to, co się dzieje na granicy, to czysta propaganda, i to z obydwu stron – mówił analityk na antenie Radia Wnet. Zwrócił uwagę na to, że uwaga opinii publicznej w kwestii migracji kierowana jest wyłącznie na naszą zachodnią granicę, gdzie niemieckie służby przerzucały [i wciąż przerzucają, mimo pozornych kontroli granicznych po stronie polskiej – PCh24.pl] na polską stronę egzotycznych obcokrajowców.
Wesprzyj nas już teraz!
– Skupiliśmy się na nielegalnych imigrantach. No i powiedzmy, że rzeczywiście jeśli idzie o granice, to rocznie to jest około dziesięciu, kilkunastu tysięcy. Tak mogłoby wynikać z niemieckich danych. A teraz ja zadam panu takie pytanie – zwrócił się do prowadzącego rozmowę red. Łukasza Jankowskiego. – A ilu legalnych imigrantów na tak zwanych wizach pracowniczych przyjeżdża do Niemiec rocznie?
Okazało się, że w ciągu roku liczba ta oscyluje wokół 200 tysięcy. Natomiast w tym samym czasie jako Polskę skutecznie obiera za swój cel aż 320 tysięcy imigrantów – tak było zarówno w 2024, jak i w 2020 roku. – To my potrzebujemy więcej siły roboczej niż 5-krotnie większa gospodarka niemiecka? – zastanawiał się Krzysztof Rak.
– Ktoś ich sprowadza, to robią wyspecjalizowane firmy, które zarabiają kupę pieniędzy. Sądzę, że jeśli jest problem migracyjny, to przecież nie głównie na nieszczelnych granicach dzisiaj, bo to było w roku 2015. Dzisiaj problem mamy z działalnością legalnych firm, które do Europy sprowadzają w sposób legalny setki tysięcy imigrantów – podkreślał analityk.
Według dra Raka, lobbies stojące za sprowadzaniem co roku setek tysięcy osób spoza Polski, mają powiązania z rządami i trudno cokolwiek na ten proceder poradzić.
– Jesteśmy, proszę pana i proszę państwa, ordynarnie robieni w konia. Bo podejdźmy do tego poważnie: ilu nam jest tak naprawdę potrzebnych imigrantów jako niezbędna siła robocza? Sprowadzać możemy rzeczywiście setki tysięcy, tylko czy ci ludzie są nam rzeczywiście potrzebni? Bo to jest tak, ci ludzie są potrzebni być może w ciągu dwóch, trzech miesięcy, bo to jest na przykład związane z pracą sezonową, ale oni potem jak ten Wenezuelczyk czy Kolumbijczyk, oni potem zostają i stanowią bardzo poważny problem – ocenił gość Radia Wnet.
– Elity europejskie nie są w stanie zaproponować poważnej polityki i dyskusji nad polityką migracyjną, a to jest bardzo poważny problem – podkreślił.
W ocenie eksperta Instytutu Zachodniego, w Niemczech na dobrą, realną strategię w tym zakresie nie ma pomysłu żadne ugrupowanie, nie wyłączając AfD włącznie. Tymczasem nawet liberalnie i lewicowo nastawieni „wykształceni z wielkich miast” zaczynają coraz dotkliwiej odczuwać skutki tak zwanej wielokulturowości.
– Jeszcze dwa lata temu, jak się rozmawiało z berlińczykami, to oni byli wszyscy tacy bardzo liberalni. „Migranci? W ogóle nie ma problemu”. [Twierdzili, że] może jest kilka ulic, gdzie trochę dilują narkotykami, ale – wiadomo – to w każdym mieście. U was w Warszawie też jest”. Ale od roku, od pół roku, okazuje się, iż berlińczycy zwracają uwagę, że ich poziom bezpieczeństwa nagle spadł. Nagle ci ludzie zaczęli dostrzegać – a w Berlinie mamy społeczeństwo takie jak w Warszawie, czyli bardzo „oświecone”, nie takie „ciemniackie” jak na Lubelszczyźnie czy w Bawarii, tylko w Berlinie mamy naprawdę dobrze rozwiniętych, oświeconych ludzi.
– I ci ludzie o politycznych skłonnościach pro-establishmentowych dostrzegają, że już się nie daje żyć. Dla mnie to było zaskoczenie, bo przez 10 lat od 2015 roku udawali, że nie dostrzegają problemu. Okazuje się, że od dosłownie od 5 – 10 miesięcy moi znajomi berlińczycy – i to sympatycy CDU, SPD, wcale nie AfD – zaczęli się skarżyć na imigrantów. Zaczęli mówić, że w Berlinie jest niebezpiecznie, i mówić: „uważaj tu nawet w samym centrum Berlina”, które to centrum było zawsze oazą spokoju. Ja się zawsze czułem bezpiecznie, nawet kiedy po nocy spacerowałem sobie w tym Berlinie, no okazuje się, że to już zaczyna być niebezpiecznie – relacjonował dr Rak.
Źródło: Radio Wnet
RoM